Usiłowałam chciałam jakoś zacząc ale kiedy się na mnie rzuciłeś z kataną... Ach musiałam wiac chyba rozumiesz? - zapytała objawiając się już pod postacią dziewczyny - to jak będzie? Przyjmujesz lusterko? Pamiętaj że będziesz miał kontakt z Billem który nie będzie już musiał się o ciebie martwic - powiedziała mrugając do niego okiem i uśmiechając się
Offline
Kotori westchnął. - Bill... Nie chcę... - spojrzał na roztrzaskane kawałki lusterka. - Nie chcę się z nim widzieć... Nie chcę z nim rozmawiać... Chcę, żeby na chwilę przestał istnieć. Wiem, to co mówię jest brutalne, ale rozmawiając z kimś i będąc na pozór blisko tej osoby... Sama wiesz... W dodatku to lustro... Nie chcę widzieć w nim siebie.
Offline
Bynajmniej znaczenie mojego imienia nie ma nic wspólnego z moim usposobieniem wogóle do mnie nie pasuje - powiedziała uśmiechając się po czym wyciagnęła różczkę i powiedziała: Avis! W tym momencie z różczki wyleciały małe ptaszki które otoczyły Kotoriego... "I jak podoba ci się?" zapytała z uśmiechem
Offline
Kotori zaśmiał się, patrząc na dziewczynę. - Jak niewiele potrzeba by stać się matką naturą, prawda? Ty to potrafisz... - młodzieniec obserwował małego ptaszka, który usiadł mu na wyciągniętym palcu. - Szkoda, że jesteście jedynie magią, której nienawidzę...
Offline
- Ah... - Kotori westchnął, znów wstając do pozycji siedzącej. - Dawno temu stało się coś, co nie powoli przespać mi nocy, bo wiem, że wciąż żyją... Podłe świnie... Nienawidzę ich jak nikogo innego. Zabrali mi wszystko, co posiadałem i kochałem... Zrobili ze mnie głupca i włóczęgę. Szczególnie nienawidzę... Ich mistrza...
Offline
- Nie kłopocz się, nie potrzebuję współczucia – powiedział niemal natychmiast, delikatnie odrywając rękę dziewczyny. – Potrzebuję śmierci… Tylko śmierć jest odpowiednią karą za morderstwo. Wszyscy, którzy zabijają kiedyś tak skończą… - Młodzieniec spojrzał nagle w oczy dziewczynie. – Nie wiem… dlaczego ja ci to wszystko mówię…? To jakaś magia?
Offline
- Tak. Przekaż mu, żeby mnie nie szukał... Przyjdę, gdy tylko skończę swą misję... - po tych słowach, młodzieniec wstał, podając rękę dziewczynie. - Dawno z nikim nie rozmawiałem tak jak z tobą, dziękuję... - po czym odwrócił się do niej plecami, idąc przed siebie, jak to zwykł robić, szukając swego celu, dzięki któremu nakarmiłby serce, duszę i sumienie. - Sayonara papużko... Może jeszcze kiedyś się spotkamy... Żegnaj. - z tymi słowami opuścił wilczy dół...
Offline
Uzari był w bardzo dobrych stosunkach z mieszkajacymi w Wilczym Dole Wilkołakami..to własnei ich chcial poprosić o pomoc..Zwołał sforę Wilków poczym powiedział:" Chcę abyście napadli mego ojca gdy przybedzie do Wilczego dołu...Sowicie was wynagrodzę...Tylko wypijcie całą jego krew a bedziecie silniejsi.." Powiedział Uzari poczym zniknął w mroku...
Offline
Mistrz
Wkrótce pojawił się Lord..Uważnei rozglądał sie w poszukiwaniu Lamyi..:Gdzie jesteś wychodź!" W tym momencie na Lorda rzuciała sie sfora wściekłych wilków..było ich ponad setkę...wszystkie naraz zaczęły targać go na strzepy pryskając szlachetną krwią...Nie zdążył nic powiedzieć..Rozkaz Uzariego zdał sie silniejszy niż władza starego Lorda...Już nei zdolnego do walki...Bez szans na obronę poprzez szybki atak zginał rozszarpany na strzepy...
Offline
Uzari nei przejął się leżącymi szczatkami ojca leążcymi na ziemi..."Żegnaj.." Powiedział beznamiętnie poczym odruchowo spojrzał w stronę Magmezji..:"Co sie tam dzieje?" Z oddali widać było klęby dymu:" Lamya!" Uzari natychmaist dosiadł wierzchowca i poszybowal do Magmezji...
Offline