"Matko Naturo! Proszę strzeż te biedne jednorożce przed tymi ochydnymi kłusownikami! Nie pozwól by ścięto im rogi i sprzedawano na czarnym rynku...Matko Ziemio! Wysłuchaj mnie twojego syna i sługi wiecznego..Ku Chwale Natury.." Młody Elf modlił się zacięcie. Teraz tylko to mu pozostało...Wprawdzie w Ispis mieszka wiele Elfów, ale wiedzą one czym może skonczyć sie sprzeciwstawianie kłusowniczym barbarzyńcom. "Mogą Spalić Ispis.." Pomyślał na glos poczym podszedł do niewielkiego ołtarzyka kładąc na nim świerze kwaity.."Pani Wiatru i Słońca. Uchroń Nas i Jednorożce..." Mówiąc to cofnął sie o korok od ołtarza, pochylił głowę i pogrążył się w milczeniu zaciskając mocno oczy o długich jak pawie pióra rzesach...Wiedział że Modlitwa do Matki Natury to jedyne co mozę zrobić będąc jedynie jednostką, która ma odwagę..."A jeśl ibędę mieć broń?" Pomyślal nagle poczym skarcił sie w myślach: "Elfy nei zabijają!" zaraz potem jednak pospiesznei dodał: "Ale w tym przypadku to konieczne" Wymawiając te słowa na glos usłyszał własne echo roznoszące isę po świątyni..."Ojcze..Gdybyś tu był...Powiedziałbyś co mam robić..Walczyć w samotności czy poddać sie jak tchórz.."

Greeth Odwrócił się dostrzegając na koncu światyni maleńką postać: "Już idę..." Zastanawiało go co matka może od niego chcieć...Nigdy nie wzywała go tak pilnie i raczej nie interesowalo ją, gdzie przebywa...Mimo wszelkich wątpliwości pospiesznie podniusł się z miejsca i ruszył ku drzwią frontowym gdzie czekała mała Lora: "Zaprowadź mnie od niej" powiedział poczym zamknął za sobą Świątynię przekręcając złoty klucz trzy razy, dla pewności, że napewno nikt tam nie wejdzie...