Mistrz
Miejsce to zamieszkiwane jest przez Wiklołaki. Nikt nei wrócił z tamtąd żywy...Mowi się, że Wilkołaki gromadzą w swoich jaskiniach ogromne skarby..ale nikt nie wie czy to prawda...
Offline
Gdy Uzari sfrunął ze skały postanowił zatrzymać się w samym sercu Złego Lasu, by móc poświęcić chwilę swojemu planowi...Często do swoich planów wykorzystywał mieszkające tam Wilkołaki które niczym potulne pieski wypełniały jego rozkazy jako Pana Ciemności i tym razem liczył na ich pomoc...:"Jak zwykle...Cisza przed burzą.." Wyszeptał sam do siebie poczym usiadł na pobliskim głazie wyciągając świstek papieru i pióro Feniksa...Postanowił napisać list...
Offline
Ponie trwającej dlugo chwili Uzari usłyszał znajome pohukiwanie..."Gołąb poleciał do Jaskini Ojca..." pomyślał młodzieniec poczym zagwizdał...Gołąb natychmiast zawrcił siadajac na jego ręce...Uzari zgrabnie rozwinął papier i przeczytał..."Nie znasz mnie lecz ja znam ciebie.." Wyszeptał, gdy zkończył czytać ostatni wers listu...W kolejnym zostwię jej wskazowkę...
Offline
Krzaki zaszeleściły. Coś w nich było. Najwidoczniej nie miało zamiaru pokazać się Księciu Złego Lasu. Panu Ciemności... Uzariemu. Być może tylko obserwowało go z wielkiej, liściastej cytadeli, licząc, że nie zostanie zauważone. To "coś" zamruczało i czmychnęło za kolejny krzak, pozostawaijąc za sobą szelest liści.
Offline
Uzari nawet nie drgnął gdyż na świecie chyba nie było istoty, którejby sie bał...Zaciekawiło go jednak to iż ktoś ośmielił się wydać dźwięk podczas gdy nawet ptaki milczą gdy Uzari jest w Złym Lesie...Po chwili nadsłuchiwania wrócił do pisania kolejnego listu ktory postanowił zostawić w nieco innym miejscu...:"Musze ja do siebie doprowadzić.." Pomyślał poczym zaczął pisać...Gdy skończył zagwizdał a gołąb śnieżnobiały i piekn yznów usiadł na jego przedramieniu...
Offline
Księżniczka szybowała nad złym lasem w poszukiwaniu księcia Uzariego. "Chyba go widze... Tak to na pewno on" wylądowała nieopodal dołu po czym krzyknęła"Uzari musimy porozmawiac! Czyś ty zwariował? Dopuszczasz się zdrady! Oddajesz serce księzniczce Cambriony! Och na prawdę oszalałeś! Co się z tobą dzieje? To przez ta dziewuchę tak?"
Offline
Co ja tutaj robię? Przyszlam żeby przemówic ci do rozsądku! Może tak na prawdę chodzi ci o to by udowodnic przed ojcem że jesteś lepszy?! Rozkochac w sobie ta dziewuchę i zdobyc władze nad cambrioną? ich król nie jest aż tak głupi by tego nie zauważyc mój drogi - powiedziała z lekką kpiną w głosie
Offline
Uzari nawet nei spojrzał na osobę, która tak ostro go karciła...Wciąż patrzył gdzieś w dal jakby nieobecny...Po chwili jednak odezwał się cicho i spokojnie:" Kiedy przestaniesz wścibiać nos w nei swoje sprawy, Lamyo..?" Jego ton był chłodny i gdyby mogł zamroziłby wszystko co żyje...
Offline
Owszem! Jesteś bezczelny i arogancki! nie miałeś prawa tego zrobic! Napuszony i pewny siebie! Ciekawe co zrobisz jak twoja cudowna Megumi nie zechce się spotkac i tym samym odrzuci twoje zaloty? Oj biedny Uzari biedny... będę cie bardzo żałowac wiesz? - powiedziała z ironią w głosie
Offline
Nagle na niebie pojawił się gołąb. z przyczepioną karteczką u nogi.
Drogi nieznajomy!
Bardzo trudno będzie mi się wymknąc z zamku
Jednak zrobię wszysto co w mej mocy by się z Tobą spotkac
Mam nadzieję ze nie gniewasz się iż odpisuję dopiero teraz
Po prostu wczesniej nie mogłam.
Z wyrazami szacunku
Księżniczka Megumi
Offline
Uzari pochwycił gołębia i zdjęł mu karteczkę z nogi...Słowa które przeczytał wyraźnei go uszczęśliwily..:" Chcę się dostać w moje ręce..." Wyszeptał pod nosem:"Więc jej to ułatwię.." Mówiąc to podniusł się z miejsca gdzie siedział i gwizdnął...
Offline
"To nie jest miłość.." Powiedział Uzari patrząc na nią wciaz tym samym chłodnym wzrokiem:" Nie wiem i nei chcę wiedzieć co to za uczucie...To obowiązek Lamyo...A związek z tą dziewczyną to pewna szansa na wygraną..." Po chwili na gwizd Uzariego pojawił sie jego płonący pegaz i zgrabnei wylądował na trawie..Uzari pogłaskał go po grzbiecie poczym szybko nabarzgrał na małej karteczce krótką wiadomość:
"To jest Taurus..Mój wierzchowiec...Wsiadź na niego a on zabierze cie do mnie moja miła..."
Poczym wzadził karteczkę za uzdę wierzchowca klepiąc go. Wierzchowiec ruchył rżąc szybując coraz wyrzej i udajac się do Cambriony...
Offline
"Biedna, głupia Megumi... Jest przekonana że ją kochasz... a ona jak i wszyscy dookoła jest tylko pionkiem w twojej grze... biedna mała nieznająca życia księżniczka... Może miec wszystko czego zapragnie ale jesli przyjdzie do ciebie... Jej życie zmieni się nie do poznania a ukochany z listów pokaże swą prawidziwą twarz... jakże mi jej szkoda..." kolejny raz Lamya powiedziała z kpiną w głosie
Offline
"Och jaki niemiły... Powiało chłodem... Może powinieneś się przeprowadzic mój drogi do lodowego królestwa wraz ze swoją przyszłą żoną?" zapytała ironicznie. "Zresztą szkoda mi czasu na takiego idiotę jak ty! Nawet nie powiem do zobaczenia..." mówiąc to wsiadła na smoka, cicho załkała... miała nadzieję że może ukochany to zauważy... "Byłam dla niego taka oschła... Jestem beznajdziejna... Przecież nie tak okazuje się miłośc drugiej osobie..."
Offline
"Co?'' księżniczka była wyraźnie zaskoczona"Na prawdę po tym wszystkim co ci powiedziałam? Powinieneś mnie znienawidzic tak jak ja nienawidzę teraz siebie" Lamya dalej płakała. Nigdy tak nie płakała... On po prostu tak na nią działał... Tak bardzo chciała by spojrzał na nią jak na kobietę a nie jak rozwydrzoną panienkę bez serca... Tylko jego jednego kochała...
Offline
Uzari szybkim ruchem dłoni pociągnął dziewczynę za rękę ściagając ją ze zwierzecia i łapiac w swoje ramiona poczym stawiajac na ziemię:" Posłuchaj Lamyo...To nie uczucie...Nie kocham Megumi i nei chcę pokochać...Pragnę tylk oprzejęcia Cambriony i liczę że to zrozumiesz..." Jego oczy złagodniały..Już nie były tak zimnie...:" Gdy dojdę do władzy pozbędę sie uciążliwego balastu..."
Offline
"A więc jest tak jak mówiłam... zwykłe wykorzystanie naiwnej księżniczki... Jestem z ciebie dumna... A więc... do zobaczenia!" mówiąc to dziewczyna ucałowała ukochanego w policzek. Potem wzbiła sie w powietrze i udała w kierunku swego zamku... "Ciekawe co on sobie teraz myśli..." - pomyślała Lamya
Offline
Księżniczka po raz ostatni odwróciła się by spojrzec na ukochanego, po chwili zawróciła smoka podleciała do księcia i powiedziała: Tak dobrze bo nie od dziś mój drogi. Życzę zrealizowania planów..." Po czym uśmiechnęła się lekko i po raz kolejny wzbiła się w powietrze...
Offline
Nagle Uzari spostrzegł powracającego pegaza..niestety jego plan się nei powiódł co do rozzłościlo...Wsiadł na Taurusa i udał się do Cambriony..:" Jesli rybka nie złapie przynęty...Przynęta złapie rybkę.."
Offline
Stworzenie siedzące w krzakach wszystko słyszało, lecz nie robiło z tego nic wielkiego. Na swiecie wiele osób się zdradza, wiele knuje przeciwko sobie, wiele jest zakochanych... A miłość jest dziwnym zjawiskiem... Wręcz paranormalnym, jak dla niego.
Offline
Mistrz
Nagle za jego plecami słuchać było szelest poczym głośne trzaśnięcie gałęzi i ktoś nagle wylądował tórz przed nim...Był to zezowaty wilkołak Hiri, ktory teraz jęczał niemiłosiernie wystawiając długi język na bok...
Offline
Mistrz
"Eeeeeee.." Wyjęczał Wilkołak chowając wiszacy język spowrotem do ust..:"A tak mi się spadło...Przepraszam..." Po chwili jednak dostrzegajac przybysza zorientował się,że go nie zna: "Ej! Ja tu mieszkam a ty?"
Offline
Mistrz
'Dlaczego?" Spytał zdziwiony wilkołak:"Przecież tu jest pieknie i jest co jeść!" Uśmiechnąl sie poczym przeciagnął sie na trawie:"Ja nigdzie nie ide to czemu ty idziesz?'
Offline
- Bo nie jestem tobą. - odpowiedział spokojnie Wilkołak, omiatając wzrokiem towarzysza. - Nie chcę żyć tu, na uboczu, gdzie życie jest monotonne, jak ty. Chcę zasmakować je w całej okazałości... - w tym momencie Akie oblizał swe wargi, spoglądając w niebo.
Offline
Mistrz
"aha..' Odpowiedział wilkołak nei bardoz wiedząc o co tak naprawdę chodzi jego znajomemu:" mnie się nie nudzi..mam co jeść i gdzie spać...ale chętnie poznałbym jakąś ksieżniczkę!" w tym momencie jego oczy rozbłysły jak dwa drogocenne kamienie...
Offline
- Haha... Tam gdzie wyruszam będzie pełno pięknych kobiet, czekających na twój niebywały apetyt... - powiedział Wilkołak, wyciągając do niego dłoń z ostrymi pazurami - Chodź ze mną, a osiągniesz swój cel, a ludzie nie będą postrzegać cię tylko jako głupca, zjadającego księżyc, a mędrca o niebywałej sile, zdolnego do osuszania swych wrogów... Będą trząść się na wzmiankę o twoim imieniu, będą uciekać przed twoim cieniem i chylić ci się do stóp... - Wilkołak trochę się zagalopował i uświadamiając to sobie, cofnął swą dłoń, kładąc się koło niego na trawie- Ah, zresztą... Do tego jeszcze trochę minie... Ale nastąpi... wierzę w to.
Offline
Mistrz
Wikołak z zezem spojrzał na niego zadowolony i pełen nadziei:" TAK PANIE! chodźmy! choćby zaraz! Chcę poznać ten świat! Pokaż mi go!"
Offline
Niedaleko miejsca w którym się znajdowali, był Wilczy Dół.
- Wporządku. Tu możemy dokończyć naszą rozmowę. - powiedział Kotori, siadając na trawie, niedaleko wielkiego kamienia. - Bill cię na mnie nasłał? W takim razie przekaż mu, że nie w moim stylu jest łamać złożone obietnice...
Offline
Nie... Nie dokońca. On po prostu był bardzo smutny... Powiedział że się o ciebie martwi ponieważ obiecałeś że wrócisz ale on się boi że mogło ci się coś stac... Jestem tu po to by dowiedziec się czy u ciebie wszystko w porządku...
Offline
Kotori usmiechnął się pod nosem, jednak zaraz spowzniał, by nie było widać na jego twarzy uśmiechu. - Przekaż mu, że u mnie wszystko jest wporządku. Ale moja misja potrwa jeszcze długo... Czy jeteś magiem?
Offline
Dziewczyna z przerażeniem odskoczyła na następnie zniknęła z pola widzenia Kotoriego gdy znalazła się w dośc bezpiecznej odległości zamieniła się w sokoła i poszybowała czym prędzej do królestwa wiatru... "Bill zabiję cię!" - pomyślała. Ze też od razu jej nie powiedział kim jest jego przyjaciel. wtedy chocby nie wiadomo jak wieli miała dług wdzieczności względem Billa w życiu nie zgodziła by się odnaleśc Kotoriego...
Offline
Kotori uśmiechnął się pod nosem. - "Nie myśl, że mi uciekniesz sliczna papużko... I na ciebie przyjdzie pora..." - oblizał swoje wargi, odprowadzając wzrokiem sokoła. -"Sayonara... zobaczymy się niebawem..."
Offline
Wróciłam aby naprostowac. Rzuciłeś się na mnie więc spanikowałam. Jestem wiedźmą... I mam coś dla ciebie... pod warunkiem że to przyjmiesz... Myślę że Bill by się ucieszył gdybyś to zrobił... - powiedziała stojąc w bezpiecznej odległości od Kotoriego w razie gdyby ten jej nie uwierzył. - To magiczne lusterko... Jeżeli kiedykolwiek nabierzesz ochoty by pogadac z Billem... Wystarczy że spojrzysz w lusterko i go zawołasz... Dostał takie same więc pewnie by się ucieszył gdybyś to przyjął... Pewien czarodziej podarował mi je bardzo temu i powiedział że jeżeli kiedykolwiek poznam kogoś z kim zapragnęła bym porozmawiac a nie mogłabym tego zrobic ponieważ był by w dużej odległosci to zawsze mogę mu podarowac jedno z nich. Ja nie mam takiej osoby... Ale Bill i Ty macie czyż nie...?
Offline
Kotori uśmiechnął się wrednie, kiwając głową. – Nie wiedziałem, że ptaszek sam pofatyguje się do klatki… - powiedział obchodząc ją dookoła, po czym stanął naprzeciw jej twarzy, biorąc do ręki lustro, które mu wręczyła. – Magiczne lusterko… - powiedział szeptem patrząc najpierw w oczy dziewczynie, zaraz jednak skierował je na przedmiot, w którym zobaczył własne odbicie. Patrząc na swoją twarz uprzytomnił sobie kim był. Pogromcą Magów… Cóż za ironia! Pogromca magów ma przyjąć magiczne lusterko…
Jednak to co w nim zobaczył, podziałało na jego wspomnienia jak płomień na suche drewno. Przed jego oczami na chwilę rozciągnął się widok wioski i jej mieszkańców. Chłopiec siedzący pod drzewem trzymał w ręce złotą, starą monetę, podrzucając ją w dłoni. – Ciekawe po co mi ona?” – pomyślał, przyglądając się monecie uważnie. – „Nie da się jej zjeść, ani się nią bawić… Nie można jej sprzedać… Jaką więc ma wartość?”
- Kotori! – krzyknął ktoś z domu charczącym głosem. – Kotori uciekaj!
Chłopiec wychylił się zza drzewa, a chwilę potem usłyszał zdanie, które do tej pory przyprawia go o dreszcze „fira”… Buchnęły płomienie, skierowane na osobę, która teraz leżała bezwładna na posadzce. Jej oczy były "puste"… A włosy płonęły, wydzielając okropny zapach...
Unosząc wzrok napotkał twarz mężczyzny, poważną i srogą. Miał te same oczy… Te same oczy, które tamtego dnia miał jego ojciec…
W jednym momencie upuścił lusterko, które z trzaskiem rozpadło się na milion kawałeczków…
Kotori krzyczał zasłaniając twarz rękoma. – Zabierz je ode mnie!!!
Offline
Och wybacz nie chciałam... Kurcze... to nie miało działac w ten sposób... Kotori nie lękaj się go! Pomyśl o Billu... A mnie zostaw w spokoju ok? - powiedziała znikając jednak nadal go wiedziała. Była bardzo blisko i zastanawiała się czy on to wyczuwa...
Offline
Kotori zamknął oczy, ciężko oddychając. - Nie jesteś magiem... więc kim jesteś?! - zapytał wściekły - Wiedźmą, tak?! Wiedźmy powinno się palić na stosie! - wrzeszczał w niebo, nie widząc gdzie stoi dziewczyna, jednak czuł jej obecność. Za chwilę się uspokoił. Usiadł na trawie, spuszczając głowę. - Dobrze. - powiedział opanowanie. - Wyjdź proszę, wybacz moje uniesienie...
Offline